Fernando Machado i Diane Rodriguez, pochodzący z Ekwadoru, są pierwszą transpłciową rodziną w Ameryce Południowej, która doczekała się własnego dziecka. Para spotykająca się od 2013 roku jest znana ze swojej aktywistycznej działalności w związku z czym postanowili nagłośnić informację o ich nowym członku rodziny - Ślimaczku (tak nazywają dziecko Fernando i Diane'a).
Dlaczego zastanawiałam się nad tym, czy ta informacja powinna znaleźć się na moim blogu? Haczyk tkwi w słowie, które podkreśliłam. Diane'a jako transpłciowa kobieta nie jest w stanie zajść w ciąże. Dziecko urodził jej partner Fernando. Budzi to we mnie sporo kontrowersji. Jakim cudem tego dokonał? Nie przeszedł operacji na narządach płciowych. Mogę zrozumieć poświęcenie na jakie zdecydował się pan Machado, ale burzy ono moją wizję świata i to z czym walczą na co dzień osoby transseksualne. Niezależnie od płci, każda osoba transseksualna pragnie być postrzegana zgodnie ze swoją płcią przeżywaną. Fakt, że Fernando urodził dziecko przekreśla szansę na to, że będzie postrzegany jako mężczyzna. Faceci nie są stworzeni do rodzenia potomstwa i nie w ich naturze leży ta dola. Tutaj rodzi się pytanie czy Fernando Machado faktycznie jest osobą transseksualną i czy określanie go tym mianem jest odpowiednie do zaistniałej sytuacji. Tłumaczenie, że był to jednokrotny zabieg, również jest błędne. Para wypowiedziała się, że planuje kolejne dziecko, które również urodzi partner pani Dian'y.
Sprawę oraz opinię na jej temat pozostawiam wam. Jak uważacie? Takie rzeczy powinny mieć miejsce? Czy transseksualny mężczyzna powinien rodzić dzieci i czy nie wpływa to na sposób w jaki jest postrzegany?